WOJEWÓDZKA RADA TOWARZYSTW REGIONALNYCH W LUBLINIE
 
Stowarzyszenie, które powstało w 1982 roku. Podstawowym celem Rady jest popularyzowanie idei małych ojczyzn i regionów, upowszechnianie wiedzy o historycznym dorobku ruchu regionalnego województwa lubelskiego, pielęgnowania tradycji regionów i wspieranie ich uczestnictwa w życiu społeczno- kulturalnym województwa w imię dobra państwa polskiego.
HomeAktualnościRozmaitościBroszura "Przywrócić pamięć"

Broszura "Przywrócić pamięć"

Prezentujemy treść broszury "Przywrócić pamięć", która została wydana przez Towarzystwo Przyjaciół Michowa w 2016 roku.

                                                       „Naród , który nie zna swojej przeszłości

                                                                       umiera i nie buduje przyszłości „

                                                                                                       Jan Paweł II

 

 Porucznik  Kazimierz Łukomski urodził się 29 września 1905 roku w Michowie .Był synem Tadeusza i  Rozalii z Majewskich. Po wybuchu I wojny światowej został wraz z rodzicami i pięciorgiem rodzeństwa ewakuowany do Dniepropietrowska . Tam uczęszczał do szkoły elementarnej, a następnie do gimnazjum. Powróciwszy do kraju ukończył w 1921 roku Gimnazjum Jana Kurtza w Lubartowie , a potem Państwową Szkołę Budowy Maszyn w Grudziądzu .Pracę rozpoczął jako konstruktor w Fabryce Płatowców „ E. Plage – T. Leśkiewicz „ w Lublinie.

         W latach 1929 – 1030 odbył przeszkolenie w Szkole Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Dęblinie. Kilkakrotnie powoływany był na ćwiczenia wojskowe do I pułku Lotniczego w Warszawie. W 1933 roku Łukomski otrzymał nominację na podporucznika rezerwy.

         W 1932 roku zawarł związek małżeński z nauczycielką Heleną Lisek , z którego to związku urodził się jedyny syn Leszek. W 1936 roku Łukomski rozpoczął studia na Wydziale Prawa i Nauk Społeczno – Ekonomicznych KUL. W dniu 31 sierpnia 1939 roku został zmobilizowany do 1 pułku lotnictwa w Warszawie. Do niewoli dostał się w okolicach Zaleszczyk , gdy w pojazdach którymi poruszali się zabrakło paliwa. Przebywał w obozie jenieckim w Kozielsku . Stamtąd właśnie wysłał kartkę pocztową do rodziny, która dotarła przed Bożym Narodzeniem 1939 roku.

           W kwietniu 1940 roku Łukomski został zamordowany w lesie katyńskim. Na NKWD - owskiej liście wywozowej  nr 036/3 z kwietnia 1940 roku jego nazwisko figuruje pod pozycją 76 ..Jego ciało ekshumowano z dołu śmierci w 1943 roku i zidentyfikowano pod numerem 865.Spoczął w pierwszej mogile bratniej.

          Latem 1942 roku we wsi Kozie Góry przebywał oddział armii pracy Todta , w którym znajdowali się dwaj Polacy. Słysząc od wieśniaków o grobach w lesie postanowili sprawdzić ile jest prawdy w tych opowiadaniach. Wzięli ze sobą łopaty udając się na wskazane miejsce. Powrócili do wsi wstrząśnięci. Tak!  Wszystko potwierdziło się. To były groby ze zwłokami żołnierzy w polskich mundurach.  Po raz pierwszy od trzech lat dane im było zobaczyć znów polskie mundury lecz w jakże tragicznych okolicznościach. Przy pomocy wieśniaków zbili z brzozowych pni dwa krzyże i umieścili je na krańcach lasu. Ponieważ oddział ich odjeżdżał tego samego wieczoru opuścili Kozie Góry. Wieść jednak poszła dalej i dotarła do oficerów niemieckich w Smoleńsku. Zima i działania wojenne stanęły na przeszkodzie rozkopania grobów. Zbierano na razie materiały dowodowe.

       Wracając do przeszłości po „zebraniu” oficerów polskich spod Zaleszczyk przez czerwonoarmistów wywieziono ich w okolice Smoleńska. Wagony aresztanckie zawierały po 10 cel , a w każdej z nich znajdowało się 10 miejsc siedzących. Z opowiadań Matwieja Zacharowa , który był przetokowym na tej stacji wynika, że w takim przedziale było od 18 do 20 ludzi. Ten człowiek widział jak  z wagonów prowadzono więźniów w polskich mundurach , a także kilku duchownych. Więźniowie byli „załadowani „ do samochodów nazywanych przez tutejszą ludność „ czarnymi   krukami „ i pod nadzorem    NKWD- ystów  w czerwonych otokach. Eskortowani byli przez trzech komisarzy, z których dwaj jak stwierdzono byli na pewno Żydami. Ludność Smoleńska znała ich jako katów NKWD. Samochody odjeżdżały szosą w stronę Katynia. Z czasem jednak poczęto wagony aresztanckie dostarczać bezpośrednio do stacji Gniezdowo i stamtąd przeładowywać więźniów na samochody. Według Iwana Kriwaserewe  , który pracował w kołchozie we wsi Gniezdowo do Katynia przybywały w marcu i kwietniu 1940 roku specjalne pociągi aresztanckie. Siostra Kriwaserewa Daria widziała jak wyprowadzano z wagonów ludzi w polskich mundurach do aut i wywożono do Katynia.                            

                  Ze   wspomnień siostry   Kazimierza Łukomskiego

      „‘ Pasją Kazika było zdobywanie wiedzy .Już jako 10 letni chłopiec dyskutował o wojnie na Bałkanach ,czytał wszystkie komunikaty z gazet polskich i rosyjskich. I wojna światowa jeszcze bardziej zainteresowała mojego brata. Nie pojechał do gimnazjum do Lublina , uczyliśmy się w domu wspólnie. Ja uczyłam go niemieckiego, francuskiego, sprawdzałam dyktanda i wypracowania polskie. Kazik uczył mnie rosyjskiego. Sprzeczki nasze były przy przerabianiu matematyki i nauk przyrodniczych. Miałam więcej wiadomości , ale Kazik i tych przedmiotów uczył się po rosyjsku, a ja po polsku.

    Klęska Rosji stała się dla nas wielkim koszmarem i koniecznością wyjazdu tatusia jako sekretarza gminy ,utrata inwentarza /krów, świń, koni/ , bo wówczas mieliśmy kupioną za posag mamusi gospodarkę rolną. Ową  makabryczną tułaczkę opisałam szczegółowo w innym pierwszym zeszycie swoich wspomnień ,drugi zeszyt zawiera pobyt w Ekaterynosławiu. Są tam tragiczne przeżycia ; śmierć  Ojca, choroba Mamusi, borykanie się z trudnościami przeżycia w okresie rewolucji i powrót do Polski. Ten zeszyt czytała Zocha i obiecała niektóre fragmenty przepisać dla Heli i Leszka.

      Ja zaś ograniczę się do stwierdzenia, że właśnie w tym okresie powstała i utrwaliła się najmocniejsza więź uczucia i zrozumienia między Kazikiem a mną. W 1918 roku po powrocie do Polski / Lubartów/ Kazik i Zosia uczyli się w gimnazjum w Lubartowie mieszkając u cioci Kryńskiej , a ja jako nauczycielka pojechałam do Michowa z Mamusią , Jankiem i Mietkiem. Wtedy powstały „uroczyste” święta gdy zjeżdżano się do Michowa, a później do Rudzienka . Kazik, gdy ukończył 6 klas gimnazjum dowiedział się, że w Grudziądzu powstaje Wyższa Szkoła Budowy Maszyn . Do tej szkoły przyjmowano po ukończeniu 6 klas gimnazjum , a po jej ukończeniu otrzymywano tytuł inżyniera. Te trzy lata pobytu w szkole rozdzieliły nas bardziej.

     Przyjazdy Mamusi i rodzeństwa na święta i wakacje w Rudzienku były wielką uroczystością. Utrwaliło się w mojej pamięci gdy Kazik po ukończeniu szkoły i praktyki przyjechał do Rudzienka z dyplomem i z pewnością osiągnięcia dobrej posady . Zasiadł przy biurku w fotelu / takie miejsce pracy sobie wyobrażał / . Niestety na wiele wysłanych podań nie otrzymał odpowiedzi. Niektóre tylko przedsiębiorstwa zdobyły się na odpowiedź odmowną. Był to okres kryzysu. Tak mi żal było brata gdy po kilku miesiącach daremnego uganiania się za pracą przyjechał do Rudzienka na Święta Bożego Narodzenia w starym , przyciasnym garniturze i na zabawę sylwestrową ubierał się w garnitur mojego Męża.

         Nie wiem kiedy udało się mu znaleźć pracę tzw. dziesiętnika przy budowie nowej wieży ciśnień w Lublinie /która istnieje do tej pory przy Alejach Racławickich przyp.W.M /. Praca ta niezgodna z wykształceniem pomogła znaleźć Kazikowi pracę w fabryce samolotów” Plage – Loskiewicza” skąd zabrano go do podchorążówki lotnictwa gdzie po jej ukończeniu otrzymał stopień ppor lotnictwa o specjalności mechanik. Po powrocie do Lublina otrzymał dobrą posadę , a wtedy starał się o rękę Heli Liskówny .Hela jako narzeczona Kazika przyjeżdżała do Rudzienka . Była też na weselu Zosi , byliśmy zachwyceni przyszłą bratową. Dla Ciebie Helu wyrażam wielką wdzięczność za szczęście jakie dałaś naszemu bratu i za to, że nie oderwałaś Kazika od rodziny. Dom Wasz w Lublinie był naszą ostoją duchową skąd wracaliśmy uradowani, że szczęście istnieje na ziemi. Wasze przyjazdy do nas były wielką uroczystością i radosnym przeżyciem. A gdy jeszcze Jasia zamieszkała w Waszym domu kontakty nasze bardziej się zacieśniły.

                 X rozdział str.43 poświęciłam pamięci mojego Brata Kazika i to przepisuję. Jeszcze nie piszę o wrześniu , a o drugiej połowie sierpnia . Byłam wtedy kilka dni w Lublinie . Kazik wrócił z ćwiczeń wojskowych , które spędził na Okęciu i gorączkowo przygotowywał się do jakiegoś z ostatnich egzaminów na KUL –u. Hela z Leszkiem szykowali się do wyjazdu do Łopiennika, gdzie od roku była nauczycielką. Gdy wracałam do nich po załatwieniu swoich spraw i zakupów widziałam jak Kazik chodził gorączkowo po pokoju i trzymając plik skryptów kuł jakieś paragrafy prawnicze. Czując, że jestem osamotniona włączył radio. Trochę muzyki i komunikat , że przedstawiciele Francji i Anglii nie doszli do porozumienia z ZSRR by powstrzymać zaborczość Hitlera, źle krzyknął Kazik. Stanął przy radioodbiorniku ……..a dalej słyszymy: „Związek Radziecki zawarł pakt o nieagresji z Niemcami „Rosja nie graniczy z Niemcami …..wyszeptałam . Kazik z pasja rzucił zwój skryptów i takim strasznym głosem wymówił „Czwarty rozbiór Polski” Skąd Bracie mój wiedziałeś, że ZSRR zajmie Polskę na wschodzie , a Niemcy na zachodzie i północy, Potem krótka choć straszna była nasza rozmowa. Kazik podniósł skrypty i powiedział:” A może jeszcze przed wojną dyplom zdobędę „

         Niestety 29 sierpnia 1939 roku otrzymał rozkaz przyjazdu na Okęcie . Podobnież był dobrej myśli ubierając się w mundur oficera lotnictwa mówił do żony i syna. Tam na Okęciu  wszystko      jest     w   pogotowiu…..Silniki zapuszczone …..warczą…..nasłuchują…oczekując rozkazów. Bez łez z kwiatami żegnali Męża i Ojca Hela z małym Leszkiem na dworcu kolejowym w Lublinie . Widziała ich Marysia Grabowiczówna , która jechała do Warszawy na II rok studiów uniwersyteckich , a opowiadała mi o bohaterskiej postawie Łukomskich. Kazik dojechał na Okęcie po zbombardowaniu lotniska i hangarów. Od innych lotników dowiedzieliśmy się , że pułk lotniczy został bardzo prędko ewakuowany z Warszawy ,że widziano Kazika we Lwowie jak brali kurs na Zaleszczyki. Zatrzymali się w drodze bo zabrakło benzyny. Bolszewicy weszli już na ziemie polskie i zagarnęli polskich oficerów.

      Kazik w grudniu przysłał do nas list z obozu jenieckiego w Kozielsku pod Smoleńskiem. Natychmiast Mamusia i Hela wysłały listy do niego. Gdy Niemcy wydobywali Polaków zamordowanych w Katyniu umieszczono w gazetach polskich notatki z odczytanych legitymacji. W tych żałobnych spisach przeczytaliśmy por. lot. Kazimierz Łukomski  z Lublina. Nr legitymacji urzędniczej, 2 listy . Rozpacz matki i żony była okropna. Tłumaczono im , że to nieprawda , że to niemiecka propaganda , że Niemcy musieli w swe ręce dostać papiery – dokumenty obozowe, a jeńcy zostali ewakuowani.                        

  

       Mietek będąc w obozie jenieckim w Niemczech nawiązał kontakt z oficerami z armii Andersa i na tych kilku linijkach kartki z Murnau napisał „ Moi koledzy szukają Kazika….bądźcie dobrej myśli „. Niestety była to okropna prawda i co gorzej dotąd nie wyjaśniona.

         Nie przepisuję „Koszmar Katynia „ bo bardzo boli „ ty Heluś i Leszek pamiętasz , a Anetka i Przemek niech na cmentarzu w Michowie zmówią: „Wieczne odpoczywanie” za duszę Dziadzia i zapalą światła.

       P.S. Rodziny katyńskie kilkakrotnie do Trybunału w Hadze o uznanie zbrodni katyńskiej za ludobójstwo , ale urzędnicy zachodni „ trzęsą portkami” przed niedźwiedziem ze Wschodu i oddalają te pozwy. A na wschodzie znów pojawił się nowy watażka  i to powinno nas niepokoić”  

 

 

Leszek Łukomski syn Kazimierza Łukomskiego

Helena Łukomska żona Kazimierza Łukomskiego

                                                                                   Katyń, 1992 r.

                                                       

                                                                                                                                                                    

 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  Stefan Wójtowicz urodził się we wsi Wypnicha w powiecie lubartowskim w rodzinie rolniczej Stanisława i Weroniki z domu  Pejta. Był najmłodszym z czwórki rodzeństwa . Przed nim przyszli na świat Aleksander , Natalia i Jan. Po śmierci Stanisława Wójtowicza matka wyszła za mąż ponownie za Ignacego Aftykę. Ojczym był bardzo przywiązany do młodego Stefana  mimo, że z Weroniką miał jeszcze córkę Matyldę.

       Po ukończeniu szkoły powszechnej w Wypnisze Stefan kontynuował naukę przez kolejne trzy lata w Michowie. Na wsi w tym czasie panowała bieda, a młody Stefan szukał dla siebie miejsca . Jak wielu z jego wieku chłopców zafascynował się lotnictwem. Postanowił dostać się do bydgoskiej Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich , do czego zresztą w tajemnicy przed matką zachęcał go ojczym. Stefan w 1936 roku złożył podanie i niezbędne dokumenty wystawione przez lekarza garnizonowego i czekał. Kiedy nadeszła odpowiedź zameldował się w warszawskim Centrum Badań Lekarskich, gdzie ponownie uzyskał pozytywny wynik. Następny etap eliminacji to egzaminy ustne i pisemne z języka polskiego, matematyki, historii i geografii. Podczas badań sprawności fizycznej trzeba było przebiec 100 m, wykonać skok w dal i wzwyż. Tu znowu pomocny okazał się ojczym, który mimo obowiązków na roli wraz z przybranym synem udał się do Bydgoszczy. Jak zapamiętała młodsza siostra z zaliczeniem egzaminów nie było problemów. Stefan zdał je z bardzo dobrym wynikiem. Po zdaniu egzaminów wrócił do domu by po dwóch miesiącach  1 września 1936 roku rozpocząć trzyletni okres szkolenia. W pierwszym roku  szkolenie obejmowało musztrę i zachowanie się na polu walki. Po pierwszym roku nauki elewi ćwiczyli pilotaż w Bieszczadach w okolicach Ustianowej. Drugi rok szkolenia dotyczył wiedzy o samolotach i obejmował już pierwsze  latanie na polskich maszynach typu RWD – 8 produkowanych w Lublinie przez firmę „Plage- Leśkiewicz”.

 

 

Zdjęcie rodzinne (od lewej: Ignacy Aftyka - ojczym, siostra Matylda, Weronika Aftyka - matka i Stefan Wójtowicz)

 

 

      

  Tak  wspomina młodsza siostra Stefana – Matylda „ Kiedy wyjechał do Bydgoszczy , czekaliśmy z niecierpliwością by przyjechał wraz z kolegami . Pamiętam intensywne przygotowania przed przyjazdem Stefana najmilej widzianego z gości. Dom pachniał czystością i świeżymi wypiekami . Pełno było wspaniałych rozmów i szczęścia. Moja radość nie miała granic , gdy mój brat Stefan sadzał mnie na swych barkach  i spacerował polami”

          Trzeci rok szkolenia Stefan Wójtowicz odbył w Ułężu. Po zakończeniu nauki jako pilot myśliwca starszy szeregowy Stefan Wójtowicz otrzymał przydział do 1 Pułku Lotniczego w Warszawie . Wobec wielu prowokacji ze strony niemieckiej Luftwaffe piloci polskich myśliwców prowadzili nocne ćwiczenia. Nocą z 23 na 24 sierpnia 1939 roku rozpoczęto tajną mobilizację . Personel latający i naziemny został ewakuowany na lotniska polowe. Nie jest dokładnie wiadomo  kiedy ostatnią wizytę w domu złożył Stefan Wójtowicz. Tak moment ten zapamiętała siostra pilota.

       „Pewnego dnia wieczorem motocykle zatrzymały się przy naszym domu. To był mój brat , jego dowódca  i dwóch kolegów. Zatrzymali się na chwilę by powiedzieć do widzenia. Moja matka prosiła Stefana by został, ale Stefan odpowiedział : Mamo muszę jechać , ale zobaczysz , że Twoje wnuki będą czytać o moich wyczynach w książkach. Te słowa były wielokrotnie powtarzane przez matkę i tak się stało. Dla nas naszej rodziny pozostała głęboka rozpacz”

 

 

         Zanim jednostka wycofała się do Rumunii stoczyła wiele potyczek z przeważającą liczbą niemieckich samolotów. W tych walkach szczególnie wyróżnił się Stefan Wójtowicz , który jako jeden z dwóch absolwentów Szkoły Pilotów Małoletnich został odznaczony Krzyżem Walecznych , ale już pośmiertnie. Wraz z większością personelu 111 EM  18 września  Wójtowicz opuścił Polskę. Najpierw znalazł się w Rumunii skąd przedostał się do Francji. W maju 1940 roku rozpoczął służbę w miejscowości Nantes. Ochraniał przed niemieckimi nalotami zakłady produkujące samoloty. Kiedy Francja skapitulowała  przedostał się drogą morską do Anglii. Po przeszkoleniu otrzymał przydział do Dywizjonu 303 startującego na lotnisku w Northolt  k/ Londynu. Pierwszy lot wykonał 2 września 1940 roku. Następnego dnia w okolicach Dover wraz z porucznikiem Zdzisławem  Hannebergiem  zaatakował dwa niemieckie myśliwce. Gdy sierżant Wójtowicz odmierzał poprawkę do następnej serii odstrzelono mu kawałek śmigła i osłonę  silnika. Mimo to szczęśliwie wylądował w sadzie owocowym w Tenterden. 7 września zestrzelił dwa bombowce Dornier.

        Sierżant Wójtowicz wystartował 11 września  1940 roku w kabinie Hurricane  do ostatniego swego lotu. Walka, w której uczestniczył rozegrała się nad terenami zabudowanymi w niewielkiej odległości od Londynu. Niestety w gorączce walki ok. godziny 16.04 pojedynczy pocisk przebił osłonę kabiny , a odłamek trafił młodego, polskiego pilota w czoło. Hurricane bez  sterowania runął błyskawicznie w dół paląc się i uderzając w ziemię na wzgórzu opodal Westerham. Lokalna ludność udała się na miejsce tragedii , ale nikt nie mógł już pomóc. Śmierć  sierżanta Wójtowicza choć dość niedokładnie  opisał Arkady Fiedler  w „Dywizjonie 303”

Tak 11 września 1940 roku zapamiętał młody wówczas  chłopak Peter Finch , który relacjonuje : „Wraz z kilkoma kolegami pływałem w zbiorniku wodnym obok budynku straży pożarnej w Westerham , kiedy jeden z przyjaciół powiedział że w budynku spoczywa pilot , który poległ owego popołudnia. Ciekawość  młodzieńcza wzięła górę i wspięliśmy się , aby zajrzeć przez okno. Widok , który ujrzałem był  przygnębiający i przerażający. Leżało tam mocno spalone ciało młodego pilota. Poczuliśmy się zawstydzeni naszą ciekawością . Mieliśmy przed sobą   pilota  bohatera.  Ten widok nigdy mnie nie opuścił nawet przez ponad sześćdziesiąt lat od czasu , gdy go ujrzałem. Potem dowiedziałem się , że pilot był Polakiem.

        17 września 1940r sierżant  Wójtowicz spoczął na cmentarzu w Northwood. Dowódca Dywizjonu 303 Witold  Urbanowicz skierował do Naczelnego Wodza gen. Władysława  Sikorskiego wniosek o pośmiertne odznaczenie bohaterskiego pilota Orderem Virtuti Militari .W dniu 17 września 1940 roku sierż. Wójtowicz otrzymał to odznaczenie , a także  inne wyróżnienia  jak: Polowa Odznaka Pilota, Odznaka 303 Dywizjonu.

       Pochówek dwóch polskich pilotów był pierwszą tego typu smutną posługą oddaną przez kolegów z Dywizjonu 303. Z czasem cmentarz w Northwood  zapełnił się polskimi grobami lotniczymi . Najbliżsi w Polsce przez długi czas nie wiedzieli o losach Stefana Wójtowicza.        

 

 

        

 

 

          Zaniepokojona  brakiem wiadomości od syna Weronika  Aftyka / matka/ odchodziła od zmysłów. Korzystała nawet z pomocy wróżki ,jednak nadaremnie. Dopiero, kiedy znajomy Ignacego Aftyki  /ojczyma Stefana/ Pan  Żubrowski  z Radomia przeczytał  książkę Arkadego Fiedlera „Dywizjon 303” znalazł wzmiankę  o śmierci Stefana Wójtowicza  postanowił zawiadomić o tragedii rodzinę pilota cały czas mieszkającą w Wypnisze. Zrobił to listownie  z datą 21 lipca 1946 roku.

        Tradycje  i zamiłowanie do lotnictwa  Stefana Wójtowicza są nadal kontynuowane  w rodzinie przez  wnuków starszego brata Jana Wójtowicza   , którzy także związali się z polskim lotnictwem wojskowym. Robert Wójtowicz i jego żona służą w jednostce  lotniczej w Dęblinie. Również  Grzegorz Wójtowicz po ukończeniu  WSOSP w Dęblinie szkolił się w USA  na samolotach  F-16 , a obecnie jest pilotem samolotów bojowych  na lotnisku Krzesiny – Poznań.   W 1988 roku w sierpniu  podczas pokazów Air – Show w Dęblinie  Robert Wójtowicz spotkał się osobiście z Witoldem Urbanowiczem synem dowódcy Dywizjonu 303 , w którym służył Stefan Wójtowicz.

        19 czerwca br  w rocznicę  urodzin sierż. Stefana Wójtowicza w pobliżu miejsca , gdzie rozbił się pilotowany przez niego Hurricane  odsłonięto pomnik upamiętniający tragiczne wydarzenie z 11 września 1940 roku. Niewielkich rozmiarów monument stanął w miejscu dwóch wcześniejszych tablic , które jedną po drugiej do zniszczenia doprowadziły czas i ludzka bezmyślność. Dzięki zaangażowaniu oraz składkom wielu osób prywatnych na farmę należącą do p. Henry ego  Warde a dostarczono ważący ćwierć tony kamienny memoriał . Samo osadzenie kamienia nastręczyło wiele trudności ze względu na grząski  i nierówny teren. Mówiąc o bezinteresownej pomocy w doprowadzeniu projektu do końca trzeba wspomnieć m.in. Ninę  Britton ,autorkę książki poświęconej lotnikom Dywizjonu 303, czy też Johna Kayea  - syna pilota  PSP  F/L Jana Kurowskiego . To dzięki ich staraniom wspieranym także przez Komitet Pomnika Lotników Polskich stało się możliwe zorganizowanie skromnej, ale jak podniosłej uroczystości. Wzięła w niej udział zarówno mieszkająca w Wielkiej Brytanii rodzina sierż. Wójtowicza, jak i krewni  Ruth Nicholson .

        Nazwisko Stefana Wójtowicza wyryte jest zarówno na Pomniku Lotników Polskich  w Northolt  jak i pomniku pilotów poległych w czasie lotów w Northolt mieszczącym się na terenie tej bazy lotniczej , na Pomniku  bitwy o Anglię w Londynie , na Pomniku ku czci Lotników Polskich  Poległych w II Wojnie Światowej na warszawskim Mokotowie. Znalazło się ono też na grobie rodzinnym na cmentarzu w Michowie , na Pomniku Pamięci Pomordowanych i Poległych w Walce z Okupantem w latach 1939 – 1945 w rodzinnej Wypnisze. Również  27. XI.2016roku  na cmentarzu w Michowie z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Michowa  odsłonięto tablicę poświęconą żołnierzom        

poległym i pomordowanym  na różnych frontach  II wojny światowej, na której znajduje się także nazwisko sierż. Stefana Wójtowicza.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                         Stanisław  Kupka  urodził się w1912 roku w Michowie. Był  jednym z czterech synów synem Pawła i Weroniki z  Tatarczaków .Najstarszy jego brat Aleksander urodzony w 1900 roku został zwerbowany do wojska i zginął w 1917 roku podczas I wojny światowej. Do tej pory miejsce jego pochówku nie jest znane.     Po śmierci rodziców Stanisław wychowywany był przez starszego brata Władysława.   

       W 1938 roku Stanisław Kupka zawarł związek małżeński  z Leokadią Sienkiewicz  z Ciotczy.                                                                    

W 1939 roku wraz z bratem Władysławem zostali powołani do wojska. Po kampanii wrześniowej wrócili do domu. Zbliżał się koniec wojny. Wojska radzieckie  przekroczyły granice  przyszłej Polski Ludowej na Bugu , by pod ich „dyktando” tworzyć II Armię Wojska Polskiego.

            Jesienią 1944 roku  Stanisław Kupka został wcielony do tej armii. Odjeżdżając  z domu był pełen obaw czy powróci . Zostawiał młodą żonę z małą 5 letnią córeczką  Irenką. Swoimi obawami podzielił się z najbliższymi sąsiadami. Świadkiem tej rozmowy była właśnie Irenka , która do tej pory  pamięta to zdarzenie.

      Przed Bożym Narodzeniem  w liście przysłanym do swojej rodziny napisał:

„…….Przed Bożym Narodzeniem my także choinkę ubrali .Ale jeszcze gorzej mi przykro się robiło bo mi przypomina się dom i moja ukochana dziecina Irenka , że co roku starałem się do niej choinkę . A teraz nie  widzę ani Irenki drogiej mojej ani choinki tylko swoje łzy. Kochana żono moja Lodziu ,Irenko ,ciociu Helciu. Życzę Wam choć Nowego Roku……”

     W innym z kolei liście przez niego napisanym wspomina  zdobycie Warszawy 17  stycznia 1945 roku o godzinie 5.00 rano  .    

…..” Po zdobyciu Warszawy  - Bóg dał że szczęśliwie cały żyję. Kochana rodzino cały czas tylko Boga proszę abyście  sierotami nie zostali. A my idziemy do Berlina , jesteśmy już niedaleko. Teraz kochana rodzino żono Lodziu ,Bracia i Ciociu już niedługo mnie się spodziewajcie. Bo wojna chyba się kończy już niedługo wrócę, a jeśli nie wrócę to będziesz ze mnie moja Irenko i Ty rodzino dumna   „

        Niestety pragnienia powrotu do rodziny i ukochanej córeczki Irenki nie spełniły się. Okrutny los  pokrzyżował życiowe plany plutonowego Stanisława Kupki. Walcząc na Wale Pomorskim w okolicach Wałcza został ranny w tył głowy. Po przewiezieniu do szpitala w Wałczu 21 marca 1945 roku zmarł. Informacja o jego śmierci zawarta była w piśmie starosty z dnia 9 czerwca 1945 roku .O miejscu pochówku  rodzina nie wiedziała. Dopiero po latach przypadkiem jeden z mieszkańców Michowa odnalazł na cmentarzu w Wałczu grób Stanisława Kupki, o czym powiadomił rodzinę. Były to lata 60-te XX wieku.

            Jedyna córka Irenka jak ją nazywał wraz ze swoimi już dziećmi niezwłocznie udała się  na miejsce pochówku  swego ojca. Od tej pory co roku odwiedza jego mogiłę.

    Bardzo chciałaby jeszcze poznać, gdzie spoczywa  starszy brat jej ojca Aleksander.        

        

 

 

 

 

 

Od lewej: Plutonowy Stanisław Kupka

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wypis aktu zgonu z księgi parafialnej w Michowie

 

 

 

 

Ludwik Targoński s. Władysława i Stanisławy, mieszkał w Michowie przy ulicy Składowskiej.  Był jednym z sześciorga dzieci.                                                                                                                                 

  Do II Armii Wojska Polskiego został powołany w wieku 18 lat. Zginął w czasie zaciętych walk o Kołobrzeg.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

     Poprzez  rozpytanie wśród  miejscowej społeczności  udało się  ustalić , że w walkach o wolność naszej Ojczyzny brali udział jeszcze inni mieszkańcy naszej gminy. Udało się ustalić ich nazwiska /chociaż czasem nie do końca. Są to: Targoński Stanisław walczący pod Monte Cassino, Walczewski Tadeusz, Bochyński i Jarzyna nie podano imion/.

   Nawiązując do słów „Przechodniu powiedz Polsce żeśmy polegli wierni w jej  służbie” jako  społeczeństwo Gminy  Michów zobowiązani byliśmy przywrócić pamięć o tych ludziach , ich losach  i ich rodzin na tle tragicznej pożogi wojennej. Stąd  27 listopada 2016 roku z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Michowa  w czasie uroczystości  odprawiona została msza święta za ich dusze oraz  poświęcono na miejscowym cmentarzu  dwie  tablice  pamiątkowe . Jedna  uwidacznia nazwiska powstańców styczniowych , którzy zmarli na skutek odniesionych ran w potyczce pod Trzcińcem gm. Michów. Są to: Jan Matyjek z Kąkolewnicy, Jan  Zdzierski z Jakubowic Murowanych i Józef Zych z Parczewa. Na drugiej tablicy widnieją nazwiska żołnierzy poległych na różnych frontach II wojny światowej i zamordowanych w obozach śmierci. ./ por. Stanisław Łukomski zamordowany w Katyniu , sierż .Stefan Wójtowicz poległy w bitwie o Anglię, plut. Stanisław Kupka poległy w walkach o Wał pomorski/  Są oni symbolami wszystkich innych  poległych bohaterów.

       Na uroczystość przybyli członkowie rodzin poległych ,m.in. żona Stanisława Kupki pani Leokadia Sienkiewicz , jej córka  Irena Rojek wraz z dziećmi i wnukami, pan Przemysław Łukomski – wnuk Kazimierza Łukomskiego oraz inni krewni tej rodziny ,jak również chrzestna  córka Kazimierza Łukomskiego pani Halina Groen z Garwolińskich. Ze strony rodziny Stefana Wójtowicza przybyli wnukowie Jana Wójtowicza, który był bratem Stefana. W tej rodzinie pasja latania, którą miał Stefan przeszła na potomnych. Grzegorz Wójtowicz syn Krzysztofa i Anny jest pilotem samolotów bojowych F -16 .Szkolenie odbywał w USA. Natomiast Robert i Katarzyna Wójtowiczowie służą w Jednostce Wojskowej w Dęblinie .

     Rodziny poległych i pomordowanych wspomogły finansowo ufundowanie pamiątkowych tablic. Są wdzięczni za wskrzeszenie pamięci o ich bliskich, którzy swoim przykładnym patriotyzmem  zasłużyli sobie na skromne miejsce pamięci na cmentarzu wśród swoich bliskich.

    My potomni zaś  powinniśmy powiedzieć ustami wielkiego Polaka Józefa Piłsudskiego , że „Naród , który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości

 

 

 

 

 

Miejsce pamięci na cmentarzu w Michowie, poświęcone i odsłonięte na uroczystości patriotycznej 27 listopada 2016 r.

 

 

 

 

Kościół w Michowie, od lewej: Przemysław Łukomski, w środku Robert Wójtowicz, obok Leszek Winiarski

Cmentarz w Michowie, z tyłu Krzysztof Wójtowicz s. Jana – brata Stefana Wójtowicza

 

Przed kościołem w Michowie. Poczty sztandarowe kombatantów RP i ZSO w Michowie (po prawej: córka Stanisława Kupki – Irena Rojek)

 

 

 

 

 

 

Cmentarz w Michowie – rodzina Stefana Wójtowicza Grzegorz, Robert z żoną Katarzyną (w mundurach)    oraz żona Leokadia, córka Irena i wnuk Stanisława Kupki (po lewej), proboszcz parafii w Michowie ks. Jan Brodziak

 

 

 

Cmentarz w Michowie od lewej: z wiązanką Leszek Winiarski syn siostry Matyldy Stefana Wójtowicza, po prawej z wiązanką Piotr Rojek wnuk Stanisława Kupki

 

 

 

 

 

 

 

Poświęcenie miejsca pamięci przez księdza Jana Brodziaka na cmentarzu w Michowie