Kartka z pamiętnika
październik 2013
Gdybym chciała narzekać na wszystkie złe rzeczy w moim życiu, kartek w tym zeszycie by zabrakło. Jest brzydka pogoda, pokłóciłam się z koleżanką, boli mnie głowa, katar mi się leje z nosa, w szkole coraz więcej obowiązków, mam kilka sprawdzianów tygodniowo, wychowawczyni zrezygnowała z klasowej wycieczki… No i można tak wymieniać w nieskończoność. Zauważyłam, że wszyscy ludzie bardzo narzekają! Ja również. Chodź nie chcę narzekać, to i tak fakt pozostaje faktem: MAM JUŻ DOŚĆ! Myślałam, że moje życie jest do niczego, dopóki…
Dzisiaj w moje ręce wpadło okropne zdjęcie. Kiedy trzymałam je w palcach, moje dłonie same zaczęły drżeć, a łzy napłynęły do oczu. To było straszne! A potem dziadzio pokazał mi drugie zdjęcie i miałam ochotę utopić się we własnych łzach i schować się ze wstydu. Jak ja mogłam narzekać na swoje życie?! Stałam, trzymając te dwa zdjęcia,
a w mojej głowie powstał jeden wielki chaos. To pierwsze zdjęcie przedstawiało wyniszczonego człowieka, a raczej jego wrak: wystające kości, łysa głowa, podkrążone oczy
i… pasiak. Na drugim był młody, przystojny chłopak
w garniturze, liczne odznaki, bujna czupryna, wąsik… I to był TEN SAM CZŁOWIEK! Nie potrafię sobie wyobrazić, co przeżył ten chłopak. Przecież on miał plany, marzenia, chciał żyć! Co jest ważne dla współczesnej młodzieży? Komputer? Używki?! A on chciał ŻYĆ! Właśnie wtedy wkroczył mój dziadzio: „To taki Twój „wujek-dziadek”. Miał młodą żonę. Był bratem mojej mamy. A to jego brat”. Brat?! Obaj zginęli?
Z ogromnym zainteresowaniem słuchałam opowieści dziadka. Każde jego słowo głęboko zapadało mi w pamięć
i znajdowało w niej swoje trwałe miejsce. „W naszej rodzinie odbijają się jak w krzywym zwierciadle bohaterskie losy pokolenia II wojny światowej. Tak jak nasza ojczyzna została zniszczona i na wiele lat zniewolona, tak dwóch synów mojej babci zostało zamordowanych przez okupantów. Jeden z nich – Zbyszek Truchliński, jako członek oporu został aresztowany przez gestapo. Był więziony w siedzibie gestapo „Pod Zegarem”, następnie przebywał w więzieniu „Na Zamku”. Wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, został zamordowany. Jego rodzony brat Wacław został aresztowany przez Rosjan po 17. września 1939 roku, osadzony w obozie katyńskim i zastrzelony.” Oświęcim, Katyń i jedna rodzina. Dwa najbardziej znane miejsca mordu II wojny światowej i rodzeni bracia. Rosjanie, Niemcy
i Polska – nasza Ojczyzna. Uświadomiło mi to, jakim wielkim trudem było życie podczas II wojny światowej. Według mnie, każdy Polak, żyjący w tamtych czasach w Ojczyźnie, jest bohaterem, bo mógł wyjechać na emigrację, poddać się, ale został
w swoim domu – Ojczyźnie. Ona dawała mu ciepło matczynej opowieści, tradycję, historię, kulturę i uczyła naszego pięknego języka. Jestem niezwykle dumna, że mam
w rodzinie takich wielkich bohaterów. Dzięki nim ja żyję, ja
i moja rodzina, i moja Ojczyzna również. Choć ich działania były pełne poświęceń i cierpienia, nie poddali się. Zbyszek Truchliński był katowany przez gestapo. Bity, głodzony, przesłuchiwany i ubrany w pasiak… Nikogo NIE WYDAŁ! Wyszedł do sklepu i już nie wrócił. W domu czekała żona, już nigdy go nie zobaczyła. Jemu zrobili chociaż zdjęcie, Wacek nawet na to nie zasłużył. Był młodym mężczyzną, dyrektorem banku w Sosnowcu, ukończył Szkołę Lubelską i w młodym wieku ożenił się z Jadwigą Petelczyc. Mieli dwoje małych dzieci: Wisię i Andrzejka, które ledwo znały swojego ojca.
W postawie Wacława Truchlińskiego widzę bohatera, wielkiego patriotę, prawdziwego Polaka. Musiał zrezygnować z całego swojego życia – wzięli go do wojska. Dyrektor banku stał się żołnierzem, wspaniałym żołnierzem, dla którego patriotyzm był głównym życiowym mottem. Kiedy Polska była coraz bardziej zalewana przez wojska okupantów, Wacław przemieszczał się z armią na wschód. Skorzystał
z zezwolenia przełożonych i z pociągu wojskowego, stojącego w okolicach Lublina, udał się do majątku „Osmolice”, gdzie przebywała jego rodzina. Matka, siostra, żona prosiły młodego żołnierza, żeby został z nimi, mówiły, że opór armii jest już niemożliwy. Młody oficer, porucznik Wacław Truchliński pożegnał się ze wszystkimi i spełnił swój żołnierski obowiązek, wracając do oddziału. Obowiązek… ale przecież mógł zostać! Mógł żyć! A Jadwiga? Jadwiga Petelczyc?! Matka i wdowa – kobieta, Polka. Została sama
w bardzo ciężkich czasach, z dwójką małych dzieci, z dala od rodziców, w domu rodziny męża, gdzie każdy kąt przypominał Jej Jego. Dwoje ich dzieci to wykształceni lekarze po studiach o wysokim poziomie. Często słowo bohater łączymy z patriotyzmem. Cały dzień męczyło mnie pytanie: co to jest patriotyzm? Dochodzę do wniosku, drogi Pamiętniku, że być patriotą, to być dobrym człowiekiem, wypełniać swoje obowiązki, szanować innych, nie wstydzić się swojego życia. Kiedyś patriotyzm był czymś innym: broń w ręku, walka o Ojczyznę, dziś, dzięki dzielnym Polakom, nie musimy tego czynić, ale powinniśmy być wdzięczni i godnie żyć w naszym kraju. Zatem czy Jadwiga Petelczyc nie była bohaterem? Zrobiła wszystko co mogła, nigdy nie zapomniała o dzielnym mężu, a Jego potomków wychowała na godnych Polaków – patriotów. Mam w rodzinie bohaterów i jestem
z tego dumna, a zarazem niezwykle wdzięczna i jestem również dumna z mojego własnego życia. Lubię JE!
Wiem, że jest już późno, ale powiem Ci coś jeszcze, mój mały Przyjacielu, bo i tak moja głowa pełna przeróżnych myśli nie daje mi spać. Mój dziadzio, jak już wiesz, stworzył takie ogromne „drzewo genealogiczne” w komputerze i dziś pokazał mi stronę z Wacławem i Zbigniewem Truchlińskimi, a potem moją stronę. One są takie same! Mieli swoich rodziców, rodzeństwo, swoje marzenia i swoje życie. Tak jak ja! I każdy inny człowiek. To byli zwykli ludzie, nie herosi czy rycerze na śnieżnobiałych koniach, bo tacy nie istnieją,
a oni istnieli, NAPRAWDĘ! Tacy zwykli, a tacy niezwykli…
Dobranoc Mój wierny Słuchaczu! Do jutra…