Moja Mała Ojczyzna- Alicja Bartosińska

WYWIAD Z MOJĄ PRABABCIĄ ZOSIĄ

 

 

- Babciu, ile masz lat?

- Urodziłam się 13 marca 1924 roku, czyli mam 91 lat. To bardzo dużo i mam wrażenie, że szybko minęło. Pamiętam, jak byłam w Twoim wieku i chodziłam do szkoły.

- Babciu, gdzie się urodziłaś wczesny okres życia?

- Urodziłam się w Przybysławicach koło Garbowa i tam spędziłam wczesne lata mojego dzieciństwa. Uczęszczałam do 7-klasowej Szkoły Podstawowej w Przybysławicach. Kierownikiem szkoły był Marian Gietko, człowiek oddany ludziom, dzieciom i nauce. Te miejsca zawsze były dla nas ważne. Pamiętam, jak do naszej szkoły zawitał Marszałek Józef Piłsudski, który przyjechał odwiedzić Cmentarz Legionistów Polskich w Jastkowie. Jako wyróżniająca się uczennica zostałam wytypowana do wręczenia kwiatów i złożenia życzeń Marszałkowi Piłsudskiemu. Było to dla mnie ogromne przeżycie.

- Czy miałaś Babciu w szkole najlepszą przyjaciółkę?Kogo najbardziej lubiłaś?

- Najbliższą mi osobą była moja pani wychowawczyni. Gdy miałam 5 lat zmarła moja mama, a pani wychowawczyni bardzo opiekowała się mną jako sierotą. Nadzwyczajną osoba była również zona pana Gietki- Stanisława Gietkowa, która traktowała uczniów jak własne dzieci, zawsze liczyła się z naszym zdaniem, była dla nas bardzo życzliwa. zależało jej na moim dobrym samopoczuciu, zawsze się mną zajmowała.

- Jakie, Babciu, były dalsze Twoje losy po skończeniu szkoły podstawowej?

- Zaczęłam uczęszczać do gimnazjum w Lublinie. Niestety, po pierwszym roku wybuchła II wojna światowa i skończył się czas wolności i swobody. Musieliśmy podjąć walkę w imię miejsc dla nas ważnych i całej Ojczyzny. Pamiętam dzień wybuchu wojny. 1 września 1939 roku z ogromnym entuzjazmem przygotowywałam się do wyjazdu do Lublina, gdy nagle zauważyłam lecące samoloty, które zrzucały bomby na Garbów. Wtedy stało się dla mnie jasne, że nie pojadę do ukochanego Lublina i będę zmuszona przerwać naukę.

- Babciu, powiedz mi, co dla Ciebie oznacza słowo patriotyzm?


- Wiesz, znaczenie tego słowa zmienia się z wiekiem, żyjemy nie tylko dla siebie czy naszej rodziny, ale i dla Polski. Dlatego też, gdy dziecko dobrze się uczy, jest grzeczne, na przykład w stosunku do osób starszych, to taką postawę można nazwać patriotyczną. Twoi rodzice urodzili się w czasie pokoju i nie zaznali okropności wojny- ich patriotyzm to rzetelnie pracować i wychowywać ciebie i twojego brata Marcinka na dobrych obywateli. Moje pokolenie, którego młode lata przypadły na czas wojny, dokumentowało swój patriotyzm, narażając własne życie w obronie ojczyzny.

- A co Ty, Babciu, robiłaś podczas wojny?

- Po wybuchu wojny wróciłam do Garbowa, gdzie od 1940 roku kontynuowałam naukę na poziomie gimnazjalnym w ramach tajnego nauczania w szkole w Przybysławicach. Pamiętam, że w tym czasie szkołę stale odwiedzali Niemcy. Nie robili nam krzywdy, ale kontrolowali nauczycieli. W trakcie wojny byłam również sanitariuszką i partyzantem w organizacji Bataliony Chłopskie, później w Armii Krajowej.Pomagałam żołnierzom, nosiłam ulotki oraz jedzenie dla partyzantów i żołnierzy. Wraz z koleżankami przygotowywałyśmy posiłki dla walczących żołnierzy, partyzantów, opatrywałyśmy rany, szyłyśmy opatrunki i bandaże. W budynku szkoły był również zorganizowany szpital polowy. Miałam pseudonim Śnieżna, co oznaczało czysta jak śnieg.

- Czy groziły Ci, Babciu, jakieś niebezpieczeństwa?

- Za przechowywanie w domu partyzantów, uciekinierów czy Żydów groziła kara śmierci. W moim domu rodzinnym przechowywaliśmy żydowskie dziecko, które uciekło z getta. Szczęśliwie udało się ten fakt utrzymać w tajemnicy, a po wojnie chłopiec skończył studia i został profesorem. Otarłam się również o śmiertelne niebezpieczeństwo, gdy pewnego dnia, idąc z ulotkami ukrytymi pod ubraniem przez las, natknęłam się na patrol niemiecki. Szczęśliwie udało mi się przejść obok i uniknąć kontroli. Mimo tego, że bardzo się bałam postanowiłam przejść odważnie, aby nie wzbudzić podejrzeń.

- Dlaczego, Babciu, podejmowałaś takie ryzyko i narażałaś się na niebezpieczeństwo?

- Uczono nas w szkole, że Ojczyzna jest ważna i trzeba jej bronić, za nią walczyć. Wiedziałam, że wielu moich przodków przelało krew za Ojczyznę. Mój tata walczył jako legionista w I wojnie światowej i przekazał mi patriotyczne idee i miłość do małej i dużej Ojczyzny, do miejsca, w których się urodziłam, wychowałam i wzrastałam.

- Dlaczego, Babciu, Lublin stał się dla Ciebie ważny?

- Po zakończeniu wojny kontynuowałam naukę w szkole średniej, zdałam maturę w III Liceum Ogólnokształcącym im. Unii Lubelskiej i dostałam się na studia na Wydziale Farmacji. Całe moje dorosłe życie było związane z Lublinem. Proponowano mi pracę na Ziemiach Odzyskanych, ale pozostałam w Lublinie, gdzie założyłam rodzinę i gdzie urodziła się moja córka,a twoja babcia Ania. Nigdy nie myślałam o zmianie miejsca pobytu. Bardzo przywiązałam się do miejsca, gdzie działy się zarówno złe, jak i dobre rzeczy. Lata młodości, liczne kontakty z poznanymi przyjaciółmi sprawiły, że jest to dla mnie ważne miejsce. Poza tym Lublin ma niezaprzeczalnie szczególny urok i nadal mnie zachwyca. Cieszę się, że moje prawnuki również mieszkają w Lublinie i możemy się często spotykać.

- Babciu, dla mnie Lublin jest najważniejszym miejscem na świecie. I chociaż zwiedzałam piękne miasta w różnych krajach, zawsze chętnie wracam do mojego rodzinnego Lublina. Czy Ty, Babciu, kochasz Lublin tak samo jak ja?

- Lublin dla mnie tak jak i dla Ciebie jest moją małą Ojczyzną. Z tym miastem wiąże się nie tylko moja młodość, nauka, ale także moje występy w zespole ludowym dla mieszkańców Lublina z okazji ważnych świąt. Mówiąc szczerze, za czasów mojej młodości nie miałam możliwości podróżować tak jak ty i zwiedzać obce kraje. Wakacje spędzałam w Polsce- najczęściej w okolicach Lublina: w Suścu, Krasnobrodzie, Zwierzyńcu, rodzinnym Garbowie. W zimie uwielbiałam jeździć na nartach i łyżwach, w lecie chodziłam na długie piesze wycieczki i jeździłam na rowerze. Podobnie jak ty, Aluniu, chętnie wracałam do Lublina.Teraz , kiedy już nie jestem młoda i wiele przeżyłam, cieszę się zmianami, jakie widzę w naszym mieście. Zawsze lubiłam spacerować ulicami Starego Miasta, wypić herbatę w ulubionej staromiejskiej kawiarni i patrzeć, jak z każdym rokiem nasz Lublin pięknieje. Bardzo cieszą mnie restaurowane kamienice, odbudowany pieczołowicie Teatr Stary i Centrum Kultury przy ulicy Peowiaków. Jestem dumna, że w Lublinie w ostatnich latach rozwija się kultura. Lublin jest przecież organizatorem festiwali nauki, filmów, sztukmistrzów, teatralnych, konkursów dla młodych skrzypków im. H. Wieniawskiego. Wielokrotnie uczestniczyłam w koncertach muzyki klasycznej organizowanych przez Lubelskie Towarzystwo Muzyczne w Trybunale Koronnym fundowanych przez Prezydenta Miasta Lublin. Jak nie kochać Lublina, w którym dzieje się tyle ciekawych rzeczy?

- Dziękuję Ci, Babciu, że tyle ciekawych informacji o Twoim życiu i naszym mieście mi przekazałaś. Właściwie nigdy dotąd nie patrzyłam na Lublin tak jak Ty. Dla mnie Lublin to mój dom, moja szkoła i miejsca, w których można miło spędzić czas, czyli kino, kręgielnia, parki zabaw i rozrywki dla dzieci. Dzięki Tobie wiem, że Lublin to miasto, dla którego warto żyć i o które warto walczyć.

- Było mi bardzo miło, ze mogłam ci opowiedzieć o moim życiu i miejscach, które są dla mnie ważne.

JAKIE MIEJSCE JEST WAŻNE DLA MNIE?


Pada i pada. Krople deszczu rytmicznie uderzają o szyby. W pracowni słychać monotonny szum komputerów i stukanie w klawiatury. Wszyscy w skupieniu pracują nad swoimi artykułami. Od czasu do czasu ktoś pyta o coś naszą panią i słyszę jej cichy głos.

Właściwie mój wywiad z prababcią jest już gotowy. Jeszcze tylko podpisy pod zdjęciami i będzie można go opublikować w szkolnej gazetce. Rozglądam się wokół. Kolorowe ściany, nowoczesne komputery. Jest tak miło i ciepło, chociaż za oknem jesienna słota.

To moja szkoła. Mieści się w nowym budynku przy ulicy Paśnikowskiego w Lublinie. Pamiętam, z jaką niecierpliwością czekaliśmy wszyscy na jej otwarcie. Byłam wtedy w pierwszej klasie. Zapamiętałam nowe, jasne meble i śliczne, kolorowe zabawki w naszej sali na parterze. Pani Małgosia oprowadzała nas po całym budynku. Ojej, w sali gimnastycznej ćwiczyli tacy dorośli panowie!Teraz wiem, że byli to nasi starsi koledzy z Liceum IM. Sobieskiego, które tworzy z nami kompleks edukacyjny ,, Sfera".

Minęło kilka lat. Moja klasa zmieniła wychowawczynię i przeprowadziła się na wyższe piętro do pracowni polonistycznej. Ach, to chyba najpiękniejsza sala w szkole!Bardzo dbamy z naszą panią, aby zawsze było tu czysto i przyjemnie.Mamy dużo kwiatów, a pluszowe maskotki sprawiają, że czujemy się jak w domu.Na ścianach wiszą tablice, na których prezentowane są ciekawe prace uczniów.Bardzo lubię je czytać. W tym tygodniu moja koleżanka przygotowała gazetkę ścienną o tolerancji. Myślę, że to ważna sprawa dla dzieci i dla dorosłych. Często rozmawiamy na takie tematy w klasie. Jak być dobrym przyjacielem?Jak pomagać innym?Co możemy zrobić, aby świat był lepszy? W mojej szkole mam wielu przyjaciół. nauczyciele troszczą się o nas, uczą, ale też pokazują, jak żyć. Czuję się tu dobrze i bezpiecznie.

Ciekawe, jak czułaby się tu moja babcia, gdyby znowu mogła być dziewczynką. Czy tak jak ja lubiłaby lekcje polskiego, czy wybrałaby przyrodę?Na pewno podobałyby się jej zajęcia z komputerem i tablicą multimedialną. Pewnie chętnie włączyłaby się w nasze akcje dobroczynne. Chciałabym zaprosić ją na nasze zajęcia dziennikarskie...

o, właśnie dzwoni dzwonek na przerwę. Wcale nie chce mi się stąd wychodzić.

- Ala, już koniec zajęć- mówi pani.- Nie idziesz na przerwę?

- Zaraz skończę- odpowiadam.

Pani pracuje jeszcze przy swoim komputerze. Ostatni raz patrzę na zdjęcie prababci i zamykam plik. Wyłączam komputer, zabieram plecak.

- Proszę pani, lubię tu być- mówię na pożegnanie.

Pani uśmiecha się i lekko ciągnie mnie za warkoczyk. Wiem, że też mnie lubi.

 

-